Drugi człowiek, ten najbliższy, chcemy by był balsamem na nasze rany.
Dziecko, partner. Ile naszego bólu, niemocy jest w stanie znieść druga osoba ? Czasami całe życie, ugina się pod ciężarem naszych zaciśniętych w pięści małych rączek, rączek małej istoty zagubionej w świecie, w którym zabrakło kwiatu pachnącej wiśni. Im więcej brudu wylewamy tym bardziej ranimy osobę najbliższą, najbardziej nas kochającą, nie potrafiącą nam pomóc, milczącą, pokornie znoszącą nasze rany. Płacz, krzyk, wściekłość to co siedzi w nas w czystej postaci, nieumiejętnie wypuszczane trafia wprost na kogoś kto jest obok i nas kocha. Wyrzuty sumienia, smutek, zakłopotanie, niesmak to zwykle podstawowe uczucia które nam towarzysza, gdy złość się wyleje a my zorientujemy się, że widzimy łzy na twarzy przyjaciela, łzy nas, o nas, za nas…Wystarczy powiedzieć przepraszam? Bo przecież nasza złość, nasze rany, które w sobie nosimy a przenoszone na ukochaną osobę ranią tak samo mocno. Czy słowa „przepraszam i dziękuję, że ze mną zniosłeś moje rany” wystarczą ?
Czy wystarczy zakłopotany wzrok „bez Ciebie bym sobie nie poradziła” „bez Ciebie bym poległa” „bez Ciebie krzyczałabym w lesie, na terapii, w szpitalu, wiła się z bólu w chorobie”. Jeżeli słowo przepraszam i dziękuję wystarczy, więc „przepraszam i dziękuję”, bo teraz wiem czym jest miłość, gdy znosimy ból drugiego człowieka, nie odwracamy się tylko pomagamy ten ból znieść.
Salina 😉
ps. gdy dotknie nas krytyka „zrób coś ze swoimi emocjami, swoja kobiecością” a nie oddamy tym samym…dopiero wtedy mamy szansę pokochać drugiego człowieka.