Bądź zawsze przyzwoita

Zawsze słyszymy fajne zdanie, które chodzi za nami przez wiele dni, przez lata. Seien Sie immer anständig, powiedział kiedyś Teo, jak skomentowała wczoraj moja kursantka ” immer noch am Leben” mimo podeszłego już wieku.  Na spacer idź tylko z tym, w którym będziesz zakochana”. „Przecież nie masz 20 lat by ciągle żyć romantyzmem, no chyba potrafisz poszukać sobie „jakiegoś faceta”. Czytywałam kiedyś bloga „faceta”, który rolę kobiety sprowadzał do związku, poszukiwaniu tej jednej jedynej wymarzonej kosztem setek innych kobiet, na których przerabiał swoje. Było to okrutne, mały niedorozwinięty chłopiec chcący stać się mężczyzną zamiast usiąść i obierać ziemniaki przerabia swoje mankamenty duszy na kobietach. Chyba żadna z nich nie chciała być po prostu numerem siedem, choć mam nadzieję, że w tej całej schizie on był po prostu numerem trzynaście odliczając do stu. W odpowiedzi na pewien wiersz, napisany do kogoś w sposób dla mnie dziwny, poniżający odbiorcę, sparafrazowałam go, dodając komuś otuchy zupełnie inną treścią. W odpowiedzi na blog o „związkach” utworzyłam własny, jak po przeczytaniu książki ” Poszukiwanie miłości na ścieżce duchowej” czy ” Gdyby Budda umawiał się na randki”. O poszukiwaniu miłości, nie związku, nie faceta, nie kobiety, nie pensji, nie pomocnika, ale właśnie miłości chciałam pisać, sama szukając jej w sobie. Czy jestem gotowa na miłość, na pokochanie kogoś miłością absolutną, która zjawia się jak huragan i porusza wszystkimi moimi parzydełkami tam mocno, że zamieniają się one w puchate skrzydła wiatru. Za każdym razem zadaję sobie pytanie, czy bym dla tego kogoś wskoczyła do wody wiedząc, że nie mam pojęcia czy zdołam pokonać rekiny w niej pływające, no bo przecież żółty czepek mam od lat, wiec akurat z tym problemu by nie było, z dopłynięciem do brzegu. Per aspera ad astra, wypłacz wszystko a zobaczysz jaki piękny jest ten świat, „jak trudno kochać kogoś i nie ranić też kogoś”, jak fajnie jest bawić się życiem, mając zawsze z tyłu głowy wszystkie romantyczne historie, od Szekspira w miłości po Wichrowe Wzgórza. Co chwilę FB przypomina mi o uroczym filmie „Noce i Dnie.” Już biedna Barbara zazdrosna o Niechcica, dopiero gdy pojawiła się kochanka, lecz w scenie końcowej romantyczna miłość wróciła jak huragan, jednym dotykiem dłoni. Piękne małżeńskie życie, do którego przecież nikt jej nie zmusił, a jednak z intencją wejścia w związek sprawiły, że facet raz zdejmował raz zakładał kożuszek, aż w końcu wielki chłop padł, na łożu śmierci mając zapewne wspomnienia, że w dniach ostatnich pojawiła się jednak kobieta, która zwyczajnie się na niego rzuciła. No szlag mnie trafia, gdy słyszę słowa ” pokochaj siebie a nie ważne za kogo wyjdziesz za mąż”. To dosyć ważne, bo jednak po drugiej stronie jest człowiek a nie „jakiś facet”. Tak naprawdę człowiek staje się zwykłą purchawą, e wiedząc nawet o tym, jeśli karmi się innymi, numerem sześć czy cztery, szukając jednak nadal związku, nie miłości. Lecz gdy jest pustka, deficyt, wchodzimy w związek lukrując go potem. ” W biedzie i bogactwie, chorobie i zdrowiu”. Złożyłam kiedyś zamówienie, czym ma pachnieć moja miłość. Zastanawiałam się kiedyś, jakby wyglądało moje życie, gdybym urodziła się w Wenezueli z bratem bliźniakiem i ojcem pogrywającym na mandolinie. Jakie wyniosłabym emocje, gdyby mandoliński grajek był ukochanym mężem swojej żony lub niechcianym Niechcicem, czy moje piosenki śpiewane do dźwięku strun z małego podręcznego instrumentu brzmiały by tak samo ? Dopiłam ostatni łyk zimnej już kawy, wdzięczna za słowa ” nie mogę Cię potrzymać nawet za dłoń, wiem, że jest Ci ciężko, ale do jasnej cholery, nie pójdę z Tobą na spacer bo nie we mnie jesteś zakochana, może nie wiesz jeszcze w kim, może on się jeszcze nie pojawił, byłoby nam razem świetnie to wiem, ale nie baw się moimi uczuciami, bo nie zapiera Ci dech, gdy słyszysz piosenkę, nie przywołujesz w myślach mnie”. Trochę to sparafrazowałam ale chyba taki miał być przekaz. Mając w pamięci tamte słowa wyryte jak brzytwa, moja piosenka, bo zawsze jest ktoś kto nie kocha nas, choć my jesteśmy zakochani, kto bawi się naszymi uczuciami, czując swoją przewagę, kto jednak może zwyczajnie być przyjacielem, to jednak odwaga, i pytanie zadane sobie i drugiej osobie, czasem jako wyrzut. ” Czy wskoczę do krainy cieni by wyrwać Twoją duszę, czy podasz mi dłoń, gdy będę tonąć ? Czy jednak poczekasz na przyjazd karetki, bo boisz się pobrudzić białe skarpetki w tej sadzawce, do której upadłam, zachłysnęłam się wodą i nie mogę wstać:”. Pewna teoria głosi, że miłość można przenieść, ktoś kocha ciebie, Ty kochasz kogoś innego, kolejny nie jest gotowy lub nie kocha jednak ciebie, ale ma na tyle odwagi w sobie by to wyrazić dosyć dobitnie. Czasem po latach wydaje nam się, że gdybym wtedy miała więcej świadomości samej siebie być może inaczej by się to wszystko potoczyło ? Moja droga, chyba potrafisz jeszcze odróżnić wiaterek od tajfunu ? Człowiek czasem chce zwyczajnie spokoju lub burzy z piorunami. Zaufanie, całkowite oddanie się, skok na bungie, gdy boisz się latać, tym mierzy się miłość, która jest w człowieku. Można przenieść, na kolejną, kolejnego, jeśli poprzedni ukochany nie odwzajemnia naszych emocji. Związek jest wtedy, gdy patrzymy razem przed siebie, miłość, gdy patrzymy sobie w oczy choć wokół haitańska Katrina sieje spustoszenie, skaczemy razem, do krainy cieni, by potem razem polecieć ku Słońcu. PS. c.d. na Vilin znaczy czarodziejski ( to z bośniackiego ) znaczy delikatny, ulotny. PS2. lecę z psami, dopracuję potem literówki…ciasto wyszło z pieca klawiatury, ale już wiem o czym chcę pisać i w jakiej formie i CO jest moim kluczem do poznania mnie samej a właściwie KTO.