Nueve – odcinek 5 – O czekaniu

 

Jadąc za morze zmieniamy kli­mat, nie siebie. 

Horacy (Quitus Horatius Flaccus) 

 

Wsiadłam do samochodu. Ulubiona stacja radiowa RMF Classic i koncert fortepianowy z delikatnymi smyczkami w tle. Ukojona muzyką chciałam jednak uciec, uciec dokądkolwiek.

– Mamo, zaopiekujesz się dziećmi jeden dzień? Proszę, wrócę wieczorem lub późno w nocy. Bardzo tego potrzebuję.

Pojechałam nad morze, by nie zajmować się dziećmi i mieć alibi dla niebycia sama z sobą. Gdy mijałam granicę pomiędzy lądem a chwilą, w której ujrzę zatokę, korek na rondzie, i ten moment, gdy już za  sekundę pojawi się on, lazurowa oaza wszystkiego. Zaparkowałam tuz przy torach. Wysiadając, poczułam powiew wiatru i ten specyficzny zapach morsko-leśny, szum drzew. Po chwili usłyszałam mewy i już poczułam się w domu. Wchodząc na wydmę, zdjęłam sandały, by nie tracić ani jednej sekundy czułego kontaktu z piaskiem, który od momentu pierwszego dotyku z nim muskał moje stopy niczym czuły kochanek. Dotykałam go całą stopą, stawiając najpierw pięty, śródstopie a na końcu rozczapierzone palce, kroczyłam powoli, łącząc się przez niego z matką ziemią.

Usiadłam na plaży, wpatrzona w małą żaglówkę na horyzoncie. Szukałam jego, czując odwieczną tęsknotę za kimś, komu mogę bezgranicznie zaufać. Dopełnienie, komu czemu, należna, należąca do niego, żona męża, mąż żony, dziecko rodziców, czyje to dziecko. Drugi przypadek jak druga osoba, której zabrakło. Zdanie niekompletne, można zastąpić innym przypadkiem niż dopełnieniem. Lecz czy będzie tym samym ? W jakiż to sposób brak dopełnienia ludzie potrafią wyrażać. W czym tkwi ich tajemnica szczęścia, jeśli nie w dopełnieniu ?

* * *

Na scenie pojawia się Kot o imieniu Kovu, wdzięczny obserwator każdej kobiety, powiernik doli i niedoli.

Kot Kovu :

Lena czekała na niego całym ciałem, sercem, każdy milimetr skóry mówił: czekam na Ciebie. To czekanie wypełniało każdy skrawek dnia, pościel pachniała oczekiwaniem.

Gdy piła kawę czekała. Gdy suszyła włosy, czekała. Gdy myła zęby i patrzyła w lustro,  w oczach było czekanie. Źrenice nasączone oczekiwaniem. Gdy kremowała twarz i szyję, wtedy  też czekała.  Gdy robiła zakupy, zmywała naczynia, wkładała pranie do pralki – czekała.

Czekała w kolejce do dentysty, czasopisma wertowała tylko, bo czekała. Nie czytała książek, nie była w stanie skupić się na niczym innym niż na czekaniu. Raz smutna, raz radosna, raz w uniesieniu, raz wściekła. Gdy czuła motyle w brzuchu mogła czekać i ciągle czekać, gdy czuła ból, tak ogromny, chciała rzucić czekanie.

Czekanie zaczęło wypełniać jej cały dzień.

– Co robisz? – pytali. Ona zwyczajnie czekała.

Czekała, jadąc samochodem, gdy włączała radio na full, wtedy czekała najbardziej, ale lekko, bo wtedy też śpiewała, lecz ten śpiew też był czekaniem. Łagodniejszym, już bez bólu i udręki. Melodie wyśpiewane łagodziły czekanie. Wieczorami czekała, przyłapywała się na tym, że czeka, pijąc z innymi wino. Wtedy czekała inaczej, czekała w tonacji czerwonego wina, czekała wytrawnie. Czasem czekała płacząc, wtedy jak dziecko ciskała słowem „czekam”. Gdy łapała  się na tym, że chce przestać czekać, czekała tym bardziej,

Gdy pościel pachniała już czekaniem, gdy woda w wannie była pieszczotą oczekiwania, gdy włosy pachniały czekaniem, malinowe paznokcie były oznaką czekania, gdy czekała, wystawiając twarz ku słońcu, czekała stojąc w kolejce po chleb w piekarni.  Czekała, pisząc maile do znajomych, niektórzy przestawali pisać, bo ona nie miała już czasu odpowiadać, szkoda było jej chwil na rozmowy, bo czekała…

Narrator : Czy kiedyś przestanie czekać?

Kot Kovu : Nie wiadomo, na razie jeszcze czeka…

Czekanie jest jak patrzenie na życie przez dziurkę od klucza,  nie uczestniczysz w życiu, tylko obserwujesz z pozycji przykucniętej, podglądasz, wściekasz się, że nie masz innej perspektywy… a może zwyczajnie odejść? Może wystarczy zrobić obrót o sto osiemdziesiąt stopni, może rzeczywistość poza zakresem tej dziurki jest dużo lepsza? Wystarczy zrobić obrót. hyc hyc i obrót jest. Dziurka od  klucza pozostaje na swoim miejscu,  nawet nie wie, że nie jest już obserwowana, nadal tętni życiem,  ale już nie moim. Może są inni, biegli w patrzeniu przez dziurkę od klucza, lecz skoro mam już puenty, skoro potrafię zrobić obrót, skoro strój do obrotu nie ma już znaczenia,  skoro nawet te puenty nie są konieczne, skoro wystarczy pstryk jak na palcach, pstryk i jest inny horyzont.  Można się rozsiąść wygodnie lub przebiec przez łąkę.  I nagle plecy już nie bolą od tego ciągłego kucania przy dziurce od klucza, od mrużenia oczu, od dopowiadania sobie…Wystarczy OBRÓT! Nim zamienisz się we własną babkę wypij kawę i przestań o nim rozmyślać.

* * *

Prowidencjalizm – wiara w istnienie Bożego scenariusza opatrznościowego dla ludzi mających powrócić do stanu sprzed grzechu śmiertelnego

(Św. Augustyn)

 

Na stacji młody chłopak zapytał mnie, czego mi brakuje.

– Dopełnienia, jestem niczyja, nie należę do nikogo.

– W języku niemieckim to drugi przypadek, „komu, czemu”, „czyj”, można zastąpić celownikiem i dołożyć von. Zawsze znajdzie się wyjście z sytuacji.  Sześć pięćdziesiąt Pani Cappuccino – zwrócił się do mnie, intonując by nazwać mnie odmianą mojej kawy.

– Celownik to „komu, czemu”, czyli dla mnie, skoro nie ma „czyj” i brak dopełnienia zastępuję dla mnie ?

Zaśmiałam się tą gramatyczną układanką mego życia. O połowie mej samotnej duszy zadecydowała więc niemiecka gramatyka. Połowa mej duszy. czy dopełnienie mnie ?

Najpierw mocny ucisk, a potem łzy same płynęły. Czasem mimowolnie bez mojego udziału, zazwyczaj wtedy, gdy tego nie chciałam. Byłam już zmęczona walką, tak potwornie zmęczona walką sama z sobą i ze światem. Zmęczona wściekłością i bólem, poczuciem winy. Czułam się winna, a przecież nie ja sama o tym decydowałam, właściwie ktoś zadecydował za mnie. Mimo to żal, że  nie potrafię odwrócić już nieuniknionego. Lecz trwam na straży mego bólu. Nijak go puścić a klepsydra nie da się cofnąć. Nie mam też sił by przewrócić piasek czasu w przyszłość.

Trwałam więc w pozycji rozłożona na łopatki, w absurdzie istnienia na piasku, w szklanej kuli bez powietrza czekając na pomoc z zewnątrz, nie mając sił by postawić na nogi, próbowałam podnieść kolos klepsydry, a wraz z nim i siebie.

– Odwróć ją. – Mawiał głos we mnie.

– Na razie poleżę. – Odpowiadało roztrzaskane serce.

* * *

debiut literacki z roku 2016 r. w 21 odsłonach.

(odsłona 1 wydawana w odcinkach, reszta w druku)

„Nueve” (pierwsza część trylogii)

autor : Dorota Olpeter

na okładce akwarela Adama Papke, Przed Burzą

(dla mecenasów sztuki : https://patronite.pl/vilin )