Robię ostre porządki w notatkach wszelakich do drugiej powieści, a wiecie najlepsze są takie, Paryżanka początek, P. samiutki początek ,P. chyba początek, P, a lepszy początek, P, początek ale luknij do wiersza może się przyda, i tak naliczyłam chyba z setkę zaledwie tylko do Paryżanki, a tu eseje, wiersze, plany i takie tam. Więc jeśli już to gdzieś pisałam, no to na dwa. ( odszukałam, pisała to w roku 2017 )
Na skraju wszystkiego
* * *
Nie wiem, w którym momencie swojego życia jesteś, ale jeżeli czytasz mnie to być może moje słowa mogą Ci pomóc, lub zwyczajni chcesz poczytać, co kobieta ma do powiedzenia. Pamiętam jak kilka lat temu ( ej Dorcia to było w zeszłym stuleciu ) czytałam dzienniki pewnego pisarza. Wówczas sama byłam na etapie, że chciałam by jego słowa pomogły mi, pisał dla mnie na tamten czas jak człowiek prawie oświecony, takie mądrości i jakie fajne. Może zwyczajnie był wtedy w moim obecnym wieku lub ja młoda zazdrościłam mu spokoju, jego spokoju i jego mądrych przemyśleń. Opowiadał o swoich pasjach i nudnawym życiu coś pomiędzy 3 żoną a łowieniem ryb na rzece. I nie żebym zazdrościła mu domku na skraju wioski zaadoptowanego po starej stodole czy młynie, lecz jego stanu na tamten czas. Ten jego stan z mojego punktu widzenia dziś był banalny, facet nie miał na głowie kredytu, kiepskiej pensji, dziecka, zbiórek harcerskich psychologa, kilku spraw w sądzie, niezapłaconego abonamentu RTV i wielu wielu innych no i był w wieku średni grubo powyżej plus. Miał facet powód by się nudzić.
Ale do rzeczy, by nie rzec od rzeczy Na kilku stronach prowadził rozważania na temat nudy, która się wkradła w te dwie godziny, których nie miał czym zapełnić. W tamtym okresie na półce obok leżała tez inna lektura „radykalne wybaczanie” oraz testy gimnazjalne, jak również zestawienie kosztów, rachunki, domowe zwierzęta, pogoń za wszystkim i niczym istotnym. Opowiadał o powolnych spacerach i swoich pasjach. To wtedy dostrzegłam, że zwyczajnie zazdroszczę mu, że może tak spokojnie opowiadać sobie o tym, że martwi go chwila, której się przygląda chwila, w której nie wie co ma z sobą zrobić, bo zrobił już wszystko, więc ta chwila jest idealnym momentem, by nie robić nic. Wtedy było to dla mnie WOW, przez WIELKIE W, dzisiaj, no kurcze KOLO, mało obowiązków miałeś na tamten czas, napisałeś kilka książek, wstrzeliłeś się w poczytność więc piszesz dzienniki o tym, że można robić rozważania o nic nie robieniu.
Właściwie to zaczęłam pisać, gdy skutecznie admin blokował mnie na forum, na którym wypowiadałam się. Nie mogąc kontynuować moich wypowiedzi zaczęłam je spisywać. Gdy zauważyłam, że moje komentarze piszę dosyć mądrze, a inni opisując swój dzień zarabiają na tym pieniądze, stworzyłam bloga. Ilość form wypowiedzi była ogromna, powstały więc kategorie. Wiersze, piosenki i listy do świata. Czasem jakiś sen lub wizje o odległych krainach, z pogranicza snu. Powstała taka ilość zapisków bez liku, iż postanowiłam je jakoś połączyć z sobą. I stety lub niestety pokazało się moje ego, gdy moje słowa ktoś gdzieś być może celowo lub przypadkowo zacytował, podpisując autor nieznany a w kolejnym już Charlie Chaplin, wtedy wiedziałam, admin jednak dał mi cynk, no fajnie piszesz.
Napisałam kiedyś esej na temat anonimowości naszych wypowiedzi.
Ale do rzeczy. Mogłam stworzyć zapiski na serwetkach lub wiersze pisane nocą, czy inna nazwa i każda słuszna. Ale wiecie, że prawdziwy artysta to ten WIELKI NARCYZ z WIELKIM EGO. I tu pierwszy raz słowo narcyz o mnie samej, słowo bałagan w torebce, słowo nieogarnięte życie w zlewie, toczy się samo sobie, powiedziało mi : ludzie piszą banały i na tych banałach zarabiają. Ja tłumacząc język skomplikowany zarabiam kiepsko porównując z innymi zawodami wymagającymi podobnego przygotowania merytorycznego.
No bo czy ktoś rzecze do lekarza : ja to właściwie sam bym sobie ten palec naprostował ale nie mam gipsu a Pan ma rentgena. I facet poniekąd ma racje mówiąc : ja to bym sam sobie przetłumaczył ale nie mam pieczątki.
Więc jak mam spisać moje złote myśli i się celebrować to musi być rozmach. Jak coś robić to porządnie a nie liczyć na cud. I tak postała powieść w 21 odsłonach, w ilości, że chyba 3 by z niej wyszły.
Moja pisarka
Urzekły mnie kiedyś słowa pewnej pisarki na łamach maleńkiego opowiadania, zminimalizowane do sedna, nie pamiętam dokładnie jak to szło ale coś w stylu : nie są potrzebne kobiecie żadne zabiegi na twarz ani kremy za grube tysiące, wystarczy woda i miłość mężczyzny.
SEDNO.
Tylko do takich przemyśleń wydanych na łamach mini opowiadań dochodzi się w szczęśliwym życiu, jako kobieta spełniona, taka która to nudnawe życie już ma. Mały worek dukatów, najważniejsze bitwy życia zakończyłam, jedne z tarczą inne na tarczy, by nie oberwać jednak w stopę, jak Brad Pitt, znamy ten film na pamięć, z Bergusiem moim owczarkiem pewnej mroźnej zimy każdego wieczora leciała Troja.
Z tej pierwszej powieści wyszła mi jednak prawie trylogia, pierwsza w odcinkach, a na drugiej to już bym chciała co nieco zarobić. Choć potem z pierwszej robię audioboka a dalej zobaczymy, czy drukiem o ile jakiś tam worek dukatów wpadnie. A chwilowo :
Miłego czytania
serdecznie pozdrawiam
Dorota Olpeter