Padal deszcz
Padal deszcz
dusza usiadla
w bezruchu trwala
obmyslalam plan
skuteczny mial byc
przybralam farby na skron je wrzucilam
resztkami sil wyznaczylam cel
by pozegnac sie ze swiatem
miejsce juz wybralam
gwiazdy plaza moja rzeka
cicho, gwar miasta jedynie z daleka
swiatlami o sobie przypomina
nie przeszkadza nikt
koty nakarmione
psu dalam kosc, aby uspic jego wech
ulozylam plan misternie kazdy drobiazg
nie balam sie niczego
dla niej przyszlosc przygotowalam
moglam odejsc
w moim snie o niewiadomej
zgubila mnie
wlasna niechlujnosc
rozdalam juz fanty
i wtedy pojawiles sie Ty,
oczy pokryte mgla wilgoci lez
zastygle jak skala
speszona kolorem Twoich
krystalicznych.
Spuscilam wzrok
ten jeden raz bylam soba
zagubiona
z nadzieja na moje misternie utkane jutro
zobaczyles to, gdy spuscilam oczy
ze naleze juz do jutra
dzis chce tylko tam dotrzec
zapytales o cel drogi
rzeklam dom, by przystankiem byl przed podroza
w znany mi spokoj od gwaru czerwonych swiatel nad brzegiem
nie mogles mnie zatrzymac
wiedziales to
rozmowa, lazurem oczu
niczym.
Kto kazal ci sie odwrovic
i spojrzec na nogi
do drogi ostatniej gotowe ?
Tym mnie zatrzymales.
Teraz spie, lecz gdy sie zbudze
i mym snem znudzona przetre oczy
podziekuje Ci za uratowanie mnie w tym swiecie,
bo coz by to byla za fanaberia
stracic to spojrzenie
dla snu.