Wszędzie znaki dymne i samospełniająca się przepowiednia, której najbardziej się boimy. To jak z tymi kobietami w ciąży, widzisz je wszędzie dopiero wtedy gdy Ciebie to dotyczy. Uwielbiam kody i grę słów, skróty myślowe i żargon ludzi o szerokich horyzontach, którzy pokazując na pomarańczę jednym słowem „LOOK” mają nadzieje, że podążasz za ich tokiem rozumowania i spotykacie się nie w pół lecz w jednym słowie, patrz. Festiwal rozpoczyna się już w autokarze, gdy nagle alternatywni ludzie w innej rzeczywistości są innymi ludźmi.
Zobaczyłam ogłoszenie, o naborze na wiersz lutego. Popularność imienia czy karma do przerobienia ? Więc niektórzy myślą, że wszystkie chcą białego misia, otóż nic z tego. Wszystko ma swój czas.
Ułożyłam równanie, prosty algorytm (usłyszałam to kiedyś i bardzo mi się spodobało) na pewne imię, które mnie prześladowało, nim zrozumiałam w czym rzecz.
Mój pierwszy mąż (prawda że od razu lepsza konotacja niż byłym, ex, ? ) a więc, mój pierwszy mąż bynajmniej pluszowym misiem nie był. Rzekłabym, że nawet nie Piotrusiem Panem lub Rumburakiem. Prawda, że niektóre imiona kojarzą się mam od razu fajnie lub z czymś na rodzaj słowa kodu. Więc mój pierwszy mąż, kojarzony w filmem Sebastian i Bella pies, zazdrosny był o literatów w moim życiu. Dopiero astrologiczna podróż przez nasze horoskopy odpowiedziała mi dlaczego. Patrząc tylko na nasze Słońca z tego samego dnia, powinniśmy być jednakowi. Nawet podobne rodzinne historie i schorzenia miały być wytyczną dla naszych wspólnych możliwości i predyspozycji. Nic bardziej mylnego. Mój Merkury miał lepsze położenie. Nim więc wybiłam się z różnicy w Merkurych, pozycję mojego sprawdzić miałam na kilku literatach, których imiona rozpoczynały się na literę M.
Na obu dłoniach mam właśnie literę M, znaczy podobno mistyk, choć wołałabym miłość, taką zwykłą ziemską, dlatego też kopuły cerkwi kupić nie chciałam, choć kopia Sławkowskiego była naprawdę świetna, to jednak wybrałam drewniany domek, w drewnianej oprawie, nie złotej jak te kopuły ze snu. Więc pierwszy M. wyrzucił mnie z forum, słysząc o moich zapędach literackich a na długie moje listy odpowiadał zwięźle, jutro poczytam, bez odrobiny nadziei na odpowiedź. Kolejny M. literat, znawca wierszy po kilku minutach ich nie czytania odpisał : teksty nie nadają się. Za każdym razem wyzwalało to we mnie kaskadę emocji i erupcję uczuć kobiecych tudzież niemożność pokazania światu tego mojego Merkurego. Aż pojawił się ostatni M i jak te znaki dymne na niebie, w nim pokładałam nadzieję. Plakat wydawnictwa w drodze do nie lubianej przeze mnie Warszawy, M z Warszawy z tegoż wydawnictwa i nadzieja przeczytania mojej powieści, szybka odpowiedz, że jednak poczyta, aż tu nagle, chyba się spieszył i szybko zadecydował że jednak nie.
Morał z bajki taki, wykończyły mnie Michały, jak Mickiewicza Marie.
A jeśli w roku 2019 na maturach będą Dziady to proszę o szóstkę z losowania.
PS. i były.