Oddałam Ci energię, czy żałuję ? Było to bezinteresowne, po drugiej stronie miałeś być, to nie była pomyłka. Ty już jesteś na innym pułapie i gdybyś chciał to byś dawno mi pomógł. A tak tylko mnie niszczysz. Każdego dnia. Ale jest jedno wyjście, Twoje demony pożarły mnie, bo dałeś im na to pozwolenie. Cena którą zapłaciłam była wysoka. Zostałam sama. Uratuj mnie powiedziałeś i ja uratowałam. Uratuj mnie, mówię do Ciebie. Czy teraz Ty mnie uratujesz ? Miłość jest wzajemna. Inaczej to nie jest miłość. Pomoc potrzebna jest mi dziś. Więc albo bądź albo odejdź na zawsze. Bo drugi raz tego samego błędu nie popełnię. Jeśli teraz wstanę bez Ciebie drugi raz dłoni nie wyciągnę. Ani po pomoc ani z pomocą.
Więc jeśli wstanę a wtedy Ty się zjawisz, pamiętam w jaki sposób traktowali mnie inni, gdy ja wstawałam, i pamiętam, jak zostawiali mnie gdy upadałam. Teraz upadłam, to Twoja szansa na nas, nasze wspólne szczęście. Proszę o pomoc, proszę o miłość. Miłość nie rani, miłość pomaga. Jeśli wstanę sama, wiesz dokąd Cię poślę. Zastanów się czy warto, stracić mnie. Jeśli jesteś tam wysoko, a mnie nie wspierasz, gdy sam wsparcie dostałeś, to znaczy tylko, że czekasz na kolejny zastrzyk energii, dla siebie. Więcej go nie będzie, może gdy odczepię Twoją uprząż ode mnie, będzie lżej. Wszak miłości w tym nie ma, nie ma Twoje dla mnie. O pomoc proszę dziś, jutro dla nas będzie zbyt późno.
Więc przytul mnie mocno z całych sił, tak bym poczuła Twoje dłonie na moich plecach, bym miała siłę dalej trwać, dalej walczyć. Poradzę sobie z Twoimi i moimi demonami, jeśli tylko poczuję ciepło Twojego ciała. Nie jestem teraz na poziomie V, ery bezgranicznej miłości, dla Ciebie zeszłam na poziom niższy, nawet nie czarty, choć widzę światełko w tunelu. Dziś proszę Cię ostatni raz, podejdź do mnie i daj mi miłość jak ja wtedy dałam. Wtedy wyczułam, że jest Ci ona potrzebna. Oddałam moje Słońce byś sam mógł wstać. Miłość pomaga wyjść z mroku, jeśli jesteś tam w światłości mocno mnie przytul. Jeśli zaś chcesz ode mnie resztki mojej energii, nie oddam jej już nigdy. Wiem, to szantaż, moje ciało mówi, że tylko patrzysz, czy sama wstanę. Ty sam nie wstałeś, wtedy spontanicznie oddałam Ci energię. Leżałeś, czułam błogość, którą chciałam uleczyć Ciebie, to nie była pomyłka, bo niebiosa wiedziały kto jest po drugiej stronie. Pamiętasz ? mówiłam, byś zajął się swoją miłością, kobietą, a diabły was nie ruszą. Ja zajęłam się Tobą a Ty miałeś mną. Nie reaguj na świat wymagać i nagradzać, lecz poszukaj mnie na ścieżce duchowej, to nie był przypadek, że się spotkaliśmy, lecz zrządzenie losu. Wysyłasz sygnał i dostajesz to co chcesz, czasem nie znasz konsekwencji, bo nie masz wglądu w całość. Nie jesteś więc wyżej, lecz ja po prostu zeszłam w dół, do Twojego świata, razem możemy pójść wyżej, pomóż mi więc teraz, bo sny mam o Tobie, że pomagasz, bym nie upadła, gdy wspinam się samotnie wzwyż. Jesteś na dole, wspinam się po zielonej łące, okazuje się zbyt strona, Ty tam nie wejdziesz, bo nie widzisz celu, ja sama jeszcze nie chcę, do Ciebie wracam ale upadek zbyt bolesny. Stoisz więc i mnie chwytasz mocno, i śmiejesz się – po co tam lazłaś ? Nie widzisz tego, prawda ? Jestem dla Ciebie światełkiem w tunelu, lecz dziś potrzebna mi Twoja pomoc na tym ludzkim padole. Upadam, zatrzymaj się i mnie chwyć. Jak w tym śnie. Za chwilę pójdę na wzgórze, sama wejdę po stromej ścianie, wspinaczka nie jest trudna, jestem zwinna, mam w tym wprawę. Lecz zejść nie potrafię sama, złap mnie za każdym razem gdy przestraszę się upadku. Jeśli nie jesteś gotów na moje loty w kosmos to idź ze mną po ziemi, lecz za każdym razem gdy będę spadała do Ciebie bądź blisko, jeśli raz upadnę. jaki upadam teraz a Ty mnie nie chwycisz, nigdy więcej nie upadnę, odwrócę się plecami, zobaczysz na wzgórzu tylko ich zarys, znikający na wyżynie, i już nie wrócę. Jeśli mam teraz do Ciebie zejść to pomóż mi, bo upadam. Chwyć mnie mocno. Mocno przytul bym miała bezpieczny port.