Leszczynowe Opowieści – Sylwester w Salinowie

 

SYLWESTER w Salinowie

Poranek w Salinowie był wyjątkowo piękny. Choinki pokrywał puszysty śnieg, otulał ich gałązki białą kołderką. Berguś zdziwił się, że Winnie nie przyszła na poranne śniadanie. Ale pomyślał tylko : – no cóż, będzie więcej dla mnie. Winnie nie wychodziła od poranka spod stołu. Wyszła dopiero gdy Kicuś zbiegła po schodach. Jak nigdy dotąd mocno się w nią wtulała. Kicuś pomiziała Winnie za uchem i zobaczyła pełną miskę psiaka.

– Mamo, dlaczego ona nie je ? – zapytała dziewczynka.

– Nie wiem Skarbie, coś markotna jest od rana – odpowiedziała Mama, i nałożyła Kicusiowi na talerz jej ulubione racuchy. Polała je dodatkowo miodem i posyłała cynamonem.

Ale tylko Winnie wiedziała. Po wczorajszym spacerze gdy w oddali za lasem nawet huku nie było, ledwo słyszalny, biegła co sił w nogach do domu, by na resztę świata schować się pod kuchennym stołem, może tam TEGO nie będzie ? – pełna ufności Winnie szukała schronienia w domu.

Kicuś wyjęła mały kęsik z buzi i chciała dać Winnie, lecz pies i tym razem tylko mocno wtulał się w jej kolana.

(…. )  Berguś postanowił nie przejmować się zbytnio brakiem apetytu swoje psiej przyjaciółki, choć w serduszku coś mu mówiło, że Winnie wyraźnie czegoś się bardzo boi lub czymś bardzo ale to bardzo zamartwia. Taki łasuch jak ona a od rana nic nie zjadła ? – Pomyślał Berguś i czmychnął zwinnym susem na podwórko, by sprawdzić jakie wieści nowe krążą po okolicy. Czy ten mały Kotek znajda już pogodził się z ich rodzinną gromadką ? (…)

– Muszę szybko wyniuchać, czy pod śniegiem może jest moja zakopana kość i może w misce kotów coś zostało po śniadaniu. – Berguś nie czekał ani chwili na markotną towarzyszkę swoich przygód na podwórku, ale nie chciał też rozpowiadać po okolicy, że Winnie nie zjadła dziś śniadania. Nie wypadało jego rasie rozpuszczać takie plotki, doskonale wiedział, że to nie mogła być zwykła fanaberia lecz musiało wydarzyć się coś o wiele poważniejszego.

Gdy tylko dotknął pyskiem puszystego śniegu, zaczął tarzać się w śniegu, jak to miał w zwyczaju tej zimy, przynajmniej dobry kwadrans. Przy czym chciał też zmyć z sierści resztki po oleju, które nadal na jego dumnym torsie przypominały mu o wczorajszych harcach po kuchni. Wczorajszego wieczora Mama Kicusia zapomniała schować plastikową butelkę z olejem a Berguś pomyślał, że właściwie, to kolacja nie była zbyt obfita, a taki olej to jest dopiero gratka. Olej cudownie rozlał się na podłodze, którego plastikową chcący nie chcący, no raczej  chcący przegryzł wczoraj wieczorem.

Usłyszał jednak dobiegający z oddali głos rodzeństwa sarniaków. Bardzo je lubił, ponieważ one lubiły jego opowieści, więc nie było powodu by ich nie lubić.

Ariel, koziołek sarny i starszy braciszek Arielki biegli co tchu do zagrody w Salinowie, by wszystkich ostrzec.

– Bergusiu, nadzchodzi – zawtórowało rodzeństwo koźląt sarny.

– Ale co nadchodzi – zdziwionym głosem  Berguś zaczynał powątpiewać już, czy ten piękny zimowy dzień aby na pewno tak pięknie będzie przebiegał. I jaki w takim razie zanosi się wieczór ?  Winnie przerażona od świtu zalega pod kuchennym stołem lub łasi się do Mamy Kicusia gdy wychodził w domu zauważył, że gramoliła się Kicusiowi pod koc. Koźlęta przerażone wybiegły z lasu, a nie ma nawet południa.

Arielka, jako odważniejsza i bardziej gadatliwa z rodzeństwa tym razem tylko ruszała pyszczkiem i bardzo nerwowo zaczęła skubać siano, które Mama Kicusia zawsze dla nich miała przygotowane. Podbiegła szybko do jasła, jak nazywała to miejsce Kicuś, gdzie sarny zwykle mają własne osobiste miejsce gdzie mogą się posilić i skubała co tchu, przeżuwałam,  ruszając przy tym uszami, nie chciała chyba wymówić tego słowa na głos.

– Dziś jest ten DZIEN, Bergusiu – głośno powiedział Ariel, – Nasza Mama wczoraj nam o nim opowiedziała. Usłyszała TO z oddali, była na skraju lasu, usłyszała – sapał z wrażenia Ariel po czym dodał- wcześniej opowiadała jej o tym dniu jej Mama, a jej Mamie, jej Mama, że nadejdzie taki DZIEŃ, w który nie wiadomo będzie gdzie się przed  NIM schować. A najgorsze jest to, że wszyscy będą uciekać i nie wiadomo dokąd uciec.Słyszałem w oddali nad ranem, że nadchodzi.

Ariel zasapanym głosem próbował opowiedzieć o czymś strasznym, co miało się DZIŚ wydarzyć.

– Przybiegliśmy do Ciebie Bergusiu, bo wszyscy za chwilę, my zwierzęta lasu chcemy u Was szukać schronienia. Może u Was TEGO nie będzie.

Berguś wystraszył się już nie na żarty. Przybiegli wszyscy w miejsce zbiórki, gdzie Berguś zazwyczaj wieczorową porą snuł swoje opowieści, lecz już wiedział, że DZIŚ ich może nie być. Lecz co takiego miało się DZIŚ wydarzyć, Berguś nie miał pojęcia.

Usłyszał jednak i on z oddali to COS, co było bardzo nieprzyjemne dla jego uszu. Może by nie zwrócił na to uwagi, bo już to chyba kiedyś słyszał, ten lekki pogłos za lasem, dawno temu, ale strach, który zadomowił się w pyszczku Arielki, która była jego ulubienicą ze wszystkich leśnych zwierząt, dał mu sygnał, że trzeba szybko działać.

Huki dolatujące z oddali były jeszcze słabe, ledwo słyszalne w Salinowie. Ale kolejny był już bardziej wyrazisty. Berguś zadarł do góry pysk, spojrzał w Niebo. Do tej pory widywał jedynie przepiękne klucze dzikich ptaków. Przy wieczornych opowieściach jesienią raczył się widokiem i odgłosem odlatujących dzikich Gęsi, które układały się w rysunek jakby jego pyska. Zawsze dumny z tego, że nawet podniebne stworzenia, jak nazywał je Berguś, oddają mu hołd. Zimową porą też widywał klucze przepięknych ( ……. ), których cudowny widok za lekką mgłą na Niebie mógł podziwiać. Lecz dziś nawet wszystkie sikorki uciekały w pośpiechu.

– Bergusiu, może Mama Kicusia coś nam pomoże ? – Arielka, czyli siostra koziołka Sarny nagle odzyskała głos. Stwierdziła, ze dosyć tego dygotania, trzeba działać.

Narada co zrobić trwała prawie do późnego wieczora. Aż wszyscy, wszystkie zwierzęta w Salinowie postanowiły jednogłośnie, trzeba o wszystkim opowiedzieć Kicusiowi i jego Mamie. (….)

* * *

Na niebie migotały srebrne gwiazdy, widać było piękny Pas Oriona i jego Mgławicę. Sierp Księżyca uśmiechał się do Świata, który kładł się do snu. Kicuś układała już lalki na swoim łóżku, wszystkie które razem z mamą szyły na maszynie. Gdy wieczorem Mama przynosiła gorące mleko z puszystą pianką i dodała łyżeczkę tego pysznego żółtego miodu, który dostała w pobliskiej pasiece, Kicuś wiedziała, że nadszedł czas spoczynku. Ten wieczorny rytuał był jak magia. Kicuś śpiewała lalkom piosenki na dobranoc i wiedziała, że gdy mama usłyszy jej śpiew, za chwilę wejdzie do pokoju. Kicusia i poda w kubku to przepyszne mleko z miodem, które sprawia, że Kicuś natychmiast mrużyła już  oczy, senne powieki same się zamykały.

Tego wieczoru Kicuś tradycyjnie rozpoczynała śpiewać wszystkim lalkom i misom kołysanki. Uśmiechnęła się, gdy do jej pokoju doleciał zapach gotowanego mleka. Zazwyczaj ukochana kicia Amorek zajmowała swoje legowisko na oknie i razem z Kicusiem podziwiały Gwiazdy na wieczornym Niebie. Amorka jednak nie było, co bardzo zmartwiło Kicusia.

Szybiutko zbiegła po schodach by zobaczyć gdzie jej kicia została a przy okazji może tym razem sama weźmie sobie mleko na górę do pokoju, wszak była już duża.

– Po co Mama ma ciągle z tym mlekiem biegać- pomyślała Kicuś i co tchu zbiegła prawie na jednej nodze do kuchni.

Winnie nadal leżała pod stołem ale przy oknie tarasu Kicuś zobaczyła Bergusia, Arielka i jego siostrę,. Były też wszystkie ich domowe Koty, nawet ten Szarak sąsiadów się pojawił. Wszystkie pary oczu wpatrzone były w Kicusia, jakby chciały jej coś powiedzieć. Kicuś otworzyła drzwi tarasu, by pies i koty mogły wejść na kolację, zdziwiła się jednak bardzo gdy  Berguś dobiegł do miski i nagle zaczął pomrukiwać, jakby lekko chciał warczeć, raz głośniej szczekał.

Mama podała Kicusiowi kubek gorącego mleka.

– Kucusiu, dobrze, ze zeszłaś na dół. Dziś pójdziemy spać trochę później – powiedziała Mama.

– A dlaczego ? – zdziwiona Kicuś pogłaskała zatroskaną Winnie za uchem.

– Dziś jest Sylwester Kicusiu a jutro Nowy Rok. Kupiłam z tej okazji już fajerwerki i zimne ognie. O Północy fajerwerkami pożegnamy Stary i Powitamy Nowy Rok.

– Ale super – zachwyciła się Kicuś. – Będzie tak pięknie błyszcząco i kolorowo na Niebie ?

– Tak Skarbie – dodała Mama, po czym chciała nalać mleko Kotom ale one nawet nie podbiegły do swoich misek.

– Co  się dzieje DZIS z tymi naszymi zwierzętami ? – zaniepokoiła się Mama.

Nagle głośny huk rozbrzmiał po całym Salinowie. Był tak donośny i tak głośny, że nawet Kicuś podskoczyła. Berguś szczekał i warczał już nie na żarty zaś Winnie trzęsła się cała. Nagle przez drzwi tarasu, który Kicuś otworzyła i nie zamknęła by wszyscy weszli, wbiegł Pies sąsiadów.

– Biegłem ze spaceru co tchu do domu – płakał Piorun, cały dygotał i głośno szczekał w kierunku Bergusia – nie wiem gdzie jest mój dom, nie wiem gdzie jest mój dom, nie wiem gdzie jest mój dom – mamrotał coraz głośniej i szybkim truchtem położył się obok Winnie.

Do tej pory nigdy z sobą nawet nie rozmawiali, Tak Winnie nie lubiła Pioruna jak on jej. Ale tym razem oboje trzęśli się pod jednym kuchennym stołem.

Kicuś podbiegła do psiaków, kubek z mlekiem odstawiła na stół i dwoma rączkami tuliła je oba. (…)

Za chwilę miała wybić Północ. Huki były coraz silniejsze a Kicuś już wiedziała, że to nie jest nic dobrego, nic fajnego nie ma w tym kolorowym Niebie nocą, na pewno nic fajnego dla Winnie i Pioruna. Kucuś przeniosła się z psami na kanapę, zawinęła Winnie w koc, która wtulała się w Kicusia bardzo mocno. Zachowywała się, jakby chciała w tym kocu zwyczajnie się schować, może zniknąć na zawsze, a na pewno na ten jeden DZIEŃ. Psina ważyła sporo więcej od Kicusia, była prawie tak duża jak dziewczynka, ale najbardziej przerażona ze wszystkich zwierząt w domu. Piorunowi też udało się schować pod jednym kocem z Winnie. Berguś zaś, jak na potomka Wilka przystało, siedział w pozycji Wilków egipskich przy pianinie, pilnując Winnie, Pioruna, Kicusia, i wszystkich Kotów, nawet Amorka. Berguś postanowił dzielnie się trzymać w ten bądź co bądź przedziwny wieczór.

– Kicusiu, zostaw pieski, idziemy na pole, puszczamy fajerwerki, za chwilę wybije Północ – Mama wyjęła z szafy Kicusiowa kurtkę i podała córce.

– Mamo, może zostańmy dziś obie w domu ? – niepewnym głosem powiedziała Kicuś, obawiając się, że jeśli zostawi Winnie samą pod kocem, ta będzie trzęsła się jeszcze bardziej.

– Kochanie, nic im nie będzie, to tylko chwilka fajerwerków, zaledwie kilka minut. Zostaną w domu, tu są bezpieczne.

– Ależ Mamo, ty nic nie rozumiesz, jeżeli Winnie tak się trzęsie a huk przychodzi tylko z daleka to co muszą czuć zwierzęta w lesie, które nie mają się gdzie schować ?

Kicuś spojrzała w oczy Winnie, zaszklone, przestraszone ale i szczęśliwe.

Mama usiadła na kanapie obok Kicusia, troszkę zła na siebie, bo przecież te fajerwerki nie były takie tanie a taką frajdę chciała sprawić córce. Odłożyła je na pianino, wzięła drugi koc, i tak cała czwórka przetrwała do rana. W końcu wszyscy Kicuś, jej Mama, Winnie i Piorun zasnęli razem na kanapie.

Mama zdążyła powiedzieć :

Szczęśliwego Nowego Roku Skarbie. Ucałowała córkę w czoło, i mocno przytuliła do siebie oba przestraszony psy

Nazajutrz Berguś zbudził się dziwnie rozdrażniony. I choć nadal z oddali słychać było pojedyncze huki, wiedział, że musi  o tym opowiedzieć Światu, czyli wszystkim mieszkańcom Salinowa, jak dzielna poprzedniej nocy była Kicuś i ile dobrego znowu dla wszystkich zwierząt zrobiła.

Z mysiej norki wychylił nos Stefan Senior by dać dzieciom sygnał do ataku na okruszki na stole, które być może zostały po wczorajszej kolacji. W nocy buszowali w innej części domu, ale ruch był tak ogromny w kuchni, że bały się w nocy wyjść.

– Wiesz co się tam wczoraj działo ? – zapytała Stefanowa, żona Stefana. – Dziwne, bo nie było wieczornych opowieści Bergusia tylko wszyscy chowali się w domu.

– A, podobno Berguś ma nowe opowieści, o tym co działo się przez cały dzień, a Noc to dopiero podobno była, wystrzałowa. Będzie miał co opowiadać – zaśmiał się Stefan Senior i wydał komendę : – dzieciaki, stół jest Wasz.

fragment bajki : Leszczynowe Opowieści

autor : Dorota Olpeter