Paryżanka – polowanie czas zacząć

Odpowiedni czynnik męski jest w stanie wyzwolić cały uśpiony, a jednak zaledwie drzemiący ogromny potencjał kobiety.  Wiedziała od razu z chwilą gdy spojrzała w jego oczy, zalotne, upiornie śmiałe, prawie triumfujące nad zdobyczą, którą już upolował nim zdążył przekroczyć próg drzwi, że pojawił się czynnik odpowiedni, by to śpiące w niej dziewczę w końcu mogło przetrzeć zmęczone powieki tym odwiecznym snem a poranka nie było widać. Drzemka była dla niej w tej samej chwili snem, który natychmiast powinien sobie po prostu gdzieś pójść, najlepiej gdzieś w szary kąt, by nie przeszkadzać jej w polowaniu, które właśnie miało się rozpocząć. Ta jego śmiałość w gestach, swobodzie ruchów, w upiornej pewności siebie sprawiała, że do tej pory pokorna, zalękniona, nieśmiała drobnej budowy kobieta, z jakiejś magicznej bliżej nieznanej szafy wyjęła suknię Afrodyty i na jego oczach wykąpała się w mleku, które zdążyła podkraść Kleopatrze gdzieś pomiędzy prędkością światła przebytej drogi od chwili, gdy podniosła wzrok i ujrzała jego spojrzenie. Jemu jednak również wystarczyła nanosekunda by dostrzec zdobycz, którą już przygotował sobie na kolację. Pytanie było jednak zupełnie inne, niż godzina i miejsce spotkania, pytanie brzmiało : kto kogo upoluje jako pierwszy ?

A taniec miał się dopiero rozpocząć. Zawrzały werble. Nie było mowy o delikatnych smyczkach, ani strun gitary, nie przypominało to nawet tanga argentyńskiego tym bardziej zmysłowej kizomby, ani bujanej salsy czy nawet dostojnego walca, na trzy czy na cztery. Nie był to też taniec derwiszy. Werble oznajmiły, czas rozpocząć polowanie. To czas wilków.