Mówiłeś
Las Mara, by odebrać mi siłę
Którą jednak miałam dla Ciebie mieć
Mówiłeś Las Vega odbierając mi Moc.
Nawet nie był Grabowy
Powywijany bajkowy
Lecz ciemny, mroczny.
Ja się ich bałam bez Twojej miłości
Pogrążyły by świat
Udomowione skrzaty zamieniły się w Twoje Demony
Gdy odszedłeś
To nie ja, to one wymierzyły Ci karę
Ja się ich bałam bez Twojej miłości
Pamiętasz jak mówiłam
Powtarzałam
Że jeśli mężczyzna zajmuje się swoją Kobietą
Skrzaty nie są groźne
Rosną w Siłę gdy on odchodzi.
Byłeś zagubiony, grałeś chytrze, nieporadnie
Nie widziałam wtedy snu
Nie wiedziałam jeszcze do czego ja jestem
W tym żywocie, co nas odszukał
Nie ma miłości Twojej do mnie
Moja siła miała ujarzmić je.
Twoja skóra powiedziała mi o Tobie wszystko
Dotykałam delikatnie nie znałam jeszcze snów
Czułam niemoc gdzieś tam ukrytą
Pod dotykiem puchu
Biegłam boso bez skrzydeł nielota
Prowadziły mnie wtedy ptaki
Unosiły się tuż nad horyzontem
Łaskawych wzgórz
Wystrzeliłeś znienacka
Co Twe serce skrywa
Niezbyt skrycie
Chciałam dać Ci siłę
Sama pragnąc byś zobaczył me oczy chociaż raz
Zajrzał w nie głęboko
I w nich pozostał.
Dał mi miłość co uleczy moje rany, dawne blizny
Delikatnie lecz jeszcze nie zmysłowo
Bez pozwolenia nie byłam gotowa
Odkrywałam gdzie schowałeś swoje serce
Przejrzyste niebo miłe parkany
Były Tobą
I było mi do nich spieszno
Jak tym ptakom nad łagodnymi wzgórzami
Zobaczyłam chatę z mego snu odległego
Co powtarzał mi me dzieje
W których nie było już nas
Nie szukałam w nich przeto głębi
Lecz zakryte tajemnice
Odkrywane delikatnie jak ten puch na Twoich ramionach
Odwróciłeś się ode mnie
Zarys sylwetki pozostał
Szukałam znaków
Płynących z głębi serca
Nie mojego
Strome zejście nad jezioro
Soczysty las
Mroczny do dziś zakryty
Nie wiem jaka siła nakazała mi dziś odkryć
Jechałam wiec co tchu
Nie zawracając mimo kłód
Wzięłam ryż by uleczyć błyski ciemności
Wtedy ją ujrzałam.
Nad lasem, wyjątkowo wysokim i mrocznym
Głębina spowiła jego wierzchołki
Opadał, zatrzymał się by mnie zwabić
Pies zamilkł
Było cicho bez gwiazd
Zobaczyłam tylko znaki
Dawne dzieje ukryte w liczbach
Stały się przeszłością
Twój dług spłacony
Moim cierpieniem.
Zwyciężyłam ja
Splunęłam po dwakroć
Lewym ramieniem
Pies ufny mi, milczał
Damy radę, rzekłam do niego
Zaznacz tylko teren
Posłuszny moim słowom wykonał polecenie
Byłam inna niż wtedy wilniejsza bez łez
Prawą dłonią chwyciłam sprawnie
Wyznacznik drogi w mrocznej mgle
Posłuszne odeszły
Misja zakończona
Odzyskałam Twoją duszę
Dla Ciebie
Za tamte me czyny gdy zabrakło mnie
Gdy duma nie pozwoliła mi zmierzyć się z nimi
Chcę byś wiedział
Że nie są one groźne
Jeśli nie dasz im swej mocy
Ty ją oddałeś i mnie oddałeś
By innej oddać swoje serce
Moją dumę moje życie
To nie świat się pomylił
Lecz tylko Ty.
Odjechałam do krainy łagodnych wzgórz
Światła rozświetlały mi drogę
Mroczny las powitał poranek
Nie chce byś myślał, że zabrakło w nim mnie
I dlatego masz mnie szukać
Przeszłam za kotarę
Do jasności i słonecznych wschodów
Tamten las był moim domem
I tamtą krainę pozostawiam Tobie
Liczby na drodze i pytania
O sens wszystkiego wskazały mi drogę
Pies przytulił mnie mocno
Będzie dobrze, polizał czule
Lisy wszędzie ocierały mi łzy
Bo wybrałeś niedorzecznie
Wyborem serca
Tylko dlaczego do jasnej cholery
To ja mam mierzyć się z twoimi Demonami
Które nie są już naszymi skrzatami.
Gdy innej oddałeś swoje serce i opiekę
Prawa dłoń, prawe ramię, prawa stopa,
Obolałe wydały ostatnie tchnienie.
Misja skończona
Niechaj zatem tak się stanie
Dzieli nas granica
Niedotyku puchu na moich ramionach
Słodkich snów moich poranków
Nie masz prawa wejść do mojego królestwa
Pozostań w swoim
Demony odeszły
Misja zakończona.
Bo opadłam z sił i odkryłam po co byłam.
By uleczyć Twoją duszę
Nie uleczysz Ty dziś mojej
Dzieli nas granica
Zapadła kotara nie cofniesz czasu
By wybrać mnie.
Masz tę moc ?
Spróbuj, czy władasz Czasem jak ja Demonami.
Są mi posłuszne, nie oddaję im już moich łez
Widzą siłę
Zimne dłonie
Lodowate serce moje nie skruszy jego lodu już nic.
Pękło, zamrożone
Bojażnią jest nawet Demonów.
Stałam się silna jak nigdy dotąd
Siadamy razem na kawce na ławce
Na ganku przysiadają się
Proszą o pozwolenie
Zabrałam je wszystkie z sobą
Udomowiłam w polne myszy
Dam je kotom na pożarcie
Choć ładnie tańczą to jednak ten smród
Karze się ich pozbyć mi.
Rozłożyłam miętę
Zwinne koty wpuściłam do izby
Psa na spacer grzybów czas
Nie purchawek, bo te wolisz.
Nie szukaj mnie
Nie masz takiej mocy by zawrócić mój Czas
By mi oddać moje łzy
Zamienić je na słoneczne poranki
Mówisz kochałeś ? I przez chwilę nawet mnie ?
Prawe ramię obolałe bez sił jest bardziej prawdziwe
Od Twoich słów i czynów.
Wynajęłam ogrodnika
Pisać będę Bajki o miłości
Tej prawdziwej
Kobiety, która Demony zamieniała w udomowione polne skrzaty
Tańczą bez muzyki
By umilić chwile swojej Pani.
Mówią, Jesteś Pani Gwiazdą Vega
I choć z Marą kazał Cię się na role zamienić
Wypełniłaś dziś dwie misje.
Żadna Mara Pani tego nie potrafi
I nie ważne jak Ją nazwał
Czasu On Twojego Pani nie cofnie.
Cofnęłaś Pani czas Mary
Spełniłaś swoje powołanie
Oddaj im Pani czyste niebo
Lecz wyznacz szczelne granice
Naszego Królestwa.
Tu nie rosną purchawki
Nie sadzi ich nikt
Rosną rydze dla naszej Pani.
Więc biegnij co tchu, czasu mało Ci ziemskiego pozostało
Pisz ludziom bajki
Jak nas udomowić.
Podpisano
/-/ Polne skrzaty.
- Pani, czy możesz dziś nie wpuszczać kota ?
- https://www.youtube.com/watch?v=JWcKGlf7LCA
- https://www.youtube.com/watch?v=ET1-6Bef9xU