Winnie zbierała obolałe od leżenia na kuchennej podłodze kości i wczołgiwała się na kanapę. Spała na niej błogo do samego rana, do chwili gdy wybudzona słyszała głos Kicusia.
– Winnie, śniadanie podano.
Szybko lotem błyskawicy zeskakiwała z wygodnej kanapy i czmychała w kierunku kuchni. Czasem popołudnia spędzała pod drzewem, w nadziei, że może jednak uda jej się wywąchać chociażby zeszłej zimy zakopaną kość. Po udanej całodziennej drzemce w cieniu klonu, mocno stękała na obolałe kości i gramoliła się pod kuchenny stół. Dosypiała tam do okolic kolacji. Wieczorem dostawała od Kicusia buziaka w czoło. Uwielbiała szczególnie drapanie za uchem. Za oknem słychać było już pierwsze cykady, gdy Kicuś udawała się na spoczynek. O tej porze Winie tradycyjnie zmrużała już oczy pod kuchennym stołem, do którego dobiegał z oddali głos Bergusia.
– Mam na imię Berguś, podobno jestem rasowym owczarkiem niemieckim, tylko ktoś, nie do końca wiem kto ale śmiał stwierdzić, że mam zbyt wielkie uszy i tylko dlatego zostałem odłączony od mojej rodziny.