Do słów pewnego mędrca

Grafika, rysunek akwarelą i piórkiem ''Ławica'' artystki plastyka Adriany Laube
Grafika, rysunek akwarelą i piórkiem ”Ławica” artystki plastyka Adriany Laube

„Jeżeli posiadasz autentyczną empatię nie potrzebujesz żadnej religii”

Dalajlama

 

Zatem życie będzie moją religią

wbrew wyrokom boskim

miała dar widzenia świata, takim jaki jest

bez mgły

nie dasz rady, powiedziała Kola…

nie dzwoń, przerzucała winę na nią

manipulacja ciemnej mocy była silna

Twarz i czoło, jej sny.

Co ci się śniło ?

we śnie zbierała informacje o niej, te z podświadomości,

te ukryte przed światem,

jej marzenia, jej obawy, skute lodem sny na jawie

zawieszona w bieli snu by w pół słowa zbudzić się co tchu,

sen jej nigdy lekkim nie był nigdy mdły, zawsze ją bolały  własne sny

Co na jawie śniła skromnie

we śnie wrzała wiedząc ogromnie

że jej sen naczynia ma

co ze stalą w bijatykę gra

umilone w jej pościeli, otulone jej zapachem

niczym rosa kroplą czoła

nie dawały jej spokoju,

odkąd labradoryt dar jej boga

tchnął w nie życie, czym ona nie trwoga

lecz ze snu zbudzona zawsze, długo spała nim ponownie zaśnie

we śnie wszystko było barwne, wietrze gwarne,

w śnie nie bała się niczego, we śnie ukrywała narzeczonego

jego miłość i namiętność

jego czoło i jego męskość

oczy modre bez wyrazu…

by nie skradły mu jej sny

jego odwagi i niepokory

którą wielbiła niczym ogniki zmory

co na jawie niczym były jak dwa pawie po ogrodzie

jego ptakiem był sam sokół

wypuszczany tylko o świcie

by zbudzona ze snu właśnie

opierała na nim swe baśnie

wieszczka modra i zazdrosna

jego oczu wypatrywać niegodna

zawsze blisko lecz daleko

bo nie jej dane było płynąć jego rzeką

więc we śnie był jej mężem a ona żoną

we śnie on i ona jedność i ponoć

nawet jak ptaki swego lotu nieświadome

na jej łonie ułożone

gdy patrzyła w dal hen za nim

gdy odjeżdżał i jej nie ranił

bo jej miłość plutoniczna silna męska bardziej niż krystaliczna

nie kobieca nie dla niego

jemu oręż swój by dała

byle tylko żadna rosa trosk jego czoła jej nie zabrała

pochłonięta jego zbroją którą czyści by stać się jego koją

ukojeniem jego snu, jego ran i męk jego duszy

swoje sny tak ułożyła

by za dnia się nie wyłożyła

z zakrytą twarzą, odrzucona

na wiek wieków potępiona

bo kochała niebywale, gdy on w znoju pochłonięty w chwale

o niej nigdy nawet nie wspomniał, o miłości jej zapomniał,

pukiel włosów jej nietknięty

za zaloty innych niechybnie nieugięty

jego oczom wierna zawsze

pochłonięta w jego wzroku właśnie

posłyszany głos razu pewnego ze snu ją wybudził i rzekł

pilnuj swego mała ważko

pilnuj słowa Ci danego

pilnuj jego serca tchnienia

by Ci żadna ćma nie podniosła ciśnienia

obietnica raz mu dana kropla rosy w pieczęć delikatnie zaplątana

by mu swoje sny objawić tylko czy ich moc jest w stanie go zwabić ?

bo zbawienie jego duszy wabiem da jej pocałunków

skroni czystej i jaskrawej

co wrzuciła w otchłań nocy

sen, by zjawił się w nim on, może bosy ?

by podążał za swą muzą, co twarz kryła za kałużą

wody rosy łez i szlochu

krzykiem duszy jej zdławiona

po kolana w nią wtopiona

* * *

Bajdurzenie słowo klucz by odmrozić jego chuć.

 

Toruń, dnia 16 lipca 2016 – Vilin